Okazuje się, że karta dla dziewczynki niekoniecznie musi być różowa. Trochę ryzykowałam podczas realizacji tego zamówienia, gdyż kompletnie nie omawiałam jego szczegółów. Rozmawiając po odbiorze z zamawiającą – totalnie wbiłam się w jej gust i Pani M. cieszyła się, że właśnie nie jest w typowych kolorach pink-blink. Jaki z tego morał? Czasem warto zaufać “zleceniobiorcy”, wówczas twórca ma totalne pole do popisu i artystycznego wyżycia się. Kwestią tylko pozostaje to, czy “zleceniodawca” jest gotowy na takie ryzyko.
Powiem szczerze kocham moją małą firemkę i coraz bardziej utwierdzam się w tym uwielbieniu. Właśnie po takich realizacjach i słowach zadowolenia klientów!
Do następnego.
B.